Wynurzenia
25 stycznia 2025
Po powrocie do Chicago powietrze wydawało się chłodniejsze, ostrzejsze, bardziej realne niż to, co wdychałem podczas trasy. Lotnisko, choć tłoczne, było jakimś dziwnym sposobem puste. Ludzie mijali mnie, nie patrząc, jakby wiedzieli, że ich wzrok mógłby zdradzić wszystko to, czego nie chciałem widzieć. Może sam to sobie wmawiam, ale czuję, jakbym istniał na marginesie świata, jakby nawet ten sukces, o którym teraz wszyscy mówią, należał do kogoś innego.
W domu zastałem ciszę. Mieszkanie było takie, jak je zostawiłem - sterylnie czyste, bez śladów codziennego życia. Zrzuciłem plecak na podłogę i przez kilka minut patrzyłem na ściany, na płyty, na gitarę opartą o sofę. Wszystko to wydawało się martwe, jak scena, z której widownia dawno już wyszła.
Zadzwoniłem do mamy. Nie rozmawialiśmy od tygodni, a może miesięcy? Straciłem poczucie czasu. Była szczęśliwa, słysząc mnie. Powiedziała, że słuchała naszej nowej płyty i że jest dumna. Jej głos był ciepły, pocieszający, ale ja mogłem tylko kiwnąć głową i wypowiedzieć kilka zdawkowych słów. „To wielki sukces, synu” – powtarzała. Tylko czy sukces to nie kolejna scena złudzenia? Im więcej światła na nas pada, tym bardziej nasze własne cienie się wydłużają.
Gdy odłożyłem słuchawkę, czułem się jeszcze bardziej pusty. Wiele razy słyszałem, że sława zmienia ludzi, że odbiera coś prawdziwego, ale nigdy nie przypuszczałem, że będę tego doświadczał na własnej skórze. Ta płyta, te koncerty, wszystko to przecież miało dać mi szczęście. Tylko dlaczego zamiast radości czuję, że z każdym dniem coraz bardziej tonę?
Przyszłość wydaje się ciemnym tunelem. Wiem, że ludzie spodziewają się ode mnie więcej – kolejnych płyt, kolejnych hitów, kolejnych tras. Ale co, jeśli już nie mam nic więcej do powiedzenia? Co, jeśli światło, które na nas świeci, jest tylko odbiciem blasku, który dawno zgasł?
Mam ochotę uciec. Wsiąść do samochodu i jechać przed siebie, gdzieś, gdzie mnie nikt nie znajdzie. Może do lasu, może nad jezioro. Chciałbym usłyszeć ciszę, poczuć ziemię pod stopami, poczuć, że żyję. Tylko czy to nie jest kolejna iluzja? Czy na końcu tej ucieczki znajdę coś więcej niż kolejny mur?
Siedzę teraz na podłodze, pisząc te słowa. Może to pomoże. Może kiedyś, gdy to przeczytam, zrozumiem, co się ze mną dzieje. A może nic się nie zmieni. Może pozostanę tym samym zagubionym człowiekiem, który patrzy na świat przez okno, marząc, by go dotknąć, ale boi się, że wszystko, czego dotknie, zamieni się w pył.
Patryk