Szczęśliwa samotność
Siedzę na skórzanej sofie w moim apartamencie na czterdziestym piętrze wieżowca w centrum Chicago. Przez ogromne, panoramiczne okna widzę, jak słońce odbija się od szklanych fasad innych budynków. Miasto żyje swoim chaotycznym rytmem, ale tutaj, w mojej przestrzeni, panuje cisza. Tylko odległe dźwięki syren, sporadyczne klaksony i szum miasta przedostają się przez szyby, przypominając, że świat nieustannie się kręci.
Zapatrzony w to tętniące życiem miasto, nagle czuję się mały. Nie w negatywnym sensie, raczej jak drobna część wielkiej układanki, która składa się z milionów historii, emocji, ludzi. A jednak, w tej chwili, jestem w pełni świadomy swojego istnienia, jakby świat poza mną na chwilę zamarł, dając mi przestrzeń, by po prostu być.
W takich chwilach zastanawiam się, kim tak naprawdę jestem. Patryk – zielonooki blondyn z długimi włosami, wokalista zespołu, który na przestrzeni ostatnich lat stał się czymś więcej niż muzyką. Staliśmy się symbolem czegoś, co trudno nawet nazwać. Nadziei? Buntu? Wolności? Każdy widzi w nas coś innego. Ale kim jestem ja poza tym wszystkim?
Podnoszę z blatu filiżankę kawy, której zapach wypełnia całe mieszkanie. Gorąca ciecz rozgrzewa mnie od środka, a ja uśmiecham się mimowolnie. Ta chwila jest idealna. Taka zwyczajna, a jednocześnie wypełniona wdzięcznością. To właśnie te drobne momenty są najważniejsze – przynajmniej dla mnie. Mógłbym być gdziekolwiek. Na scenie przed dziesiątkami tysięcy ludzi, w trasie, w studiu nagraniowym. Ale dzisiaj jestem tutaj. Sam, wolny, spokojny.
To ironiczne. Przez lata marzyłem o tym, by ktoś mnie zauważył, by moje słowa i muzyka dotarły do ludzi. A teraz, kiedy osiągnąłem wszystko, o czym kiedykolwiek śniłem, najwięcej radości daje mi samotność. Cisza, w której mogę być sobą, bez masek, bez oczekiwań. W tym wszystkim jest coś czystego, coś, co przypomina mi, dlaczego w ogóle zacząłem tworzyć muzykę.
Zawsze mówiłem, że muzyka to moja modlitwa. Może to zabrzmi pretensjonalnie, ale naprawdę tak jest. Kiedy staję na scenie, czuję, jak łączę się z czymś większym ode mnie. To nie jest kwestia Boga w tradycyjnym sensie. Nie jestem religijny, ale wierzę, że istnieje coś, co przekracza nasze zrozumienie. Nazwij to energią, wszechświatem, Bogiem – dla mnie to wszystko jedno. To poczucie transcendencji jest moim kompasem. I w tej chwili, tutaj, w tym apartamencie, czuję to samo. Jakby cały świat zatrzymał się na sekundę, bym mógł podziękować za to, że jestem.
Zawsze byłem wdzięczny za to, co mam. Jasne, nie zawsze było łatwo. Były chwile, kiedy myślałem, że się rozpadnę, że to wszystko mnie przytłoczy. Ale teraz wiem, że każda z tych chwil była potrzebna. To one mnie ukształtowały. Bez nich nie byłbym tym, kim jestem. I choć czasem wydaje mi się, że noszę w sobie całą tę samotność świata, to jest to samotność, którą sam wybrałem. To ona daje mi siłę, by być wolnym.
Podchodzę do pianina stojącego pod oknem. Przesuwam palcami po klawiszach, słysząc cichy, uspokajający dźwięk. Improwizuję. Melodia rodzi się sama, bez planu, bez celu. To mój sposób na dialog z samym sobą. Każda nuta to pytanie, odpowiedź, czasem nawet krzyk. W takich chwilach czuję, że jestem najbliżej prawdy o sobie.
Czasem ludzie pytają mnie, czy nie czuję się samotny. Uśmiecham się wtedy i odpowiadam, że samotność to dla mnie błogosławieństwo. To czas, kiedy mogę naprawdę wsłuchać się w siebie. Bo w tej ciszy odnajduję wszystko, czego potrzebuję. To właśnie tutaj, w tej pozornej pustce, czuję pełnię.
Patrzę na swoje odbicie w szybie. Zielone oczy, które widziały więcej, niż chciałbym czasem pamiętać. Włosy opadające na ramiona, jak cichy symbol buntu, który zawsze we mnie był. Ale za tym wszystkim widzę coś więcej. Widzę człowieka, który miał szczęście. Który pomimo wszystkich trudności, potrafi dziś powiedzieć, że jest wdzięczny.
Dziękuję. Za to wszystko. Za muzykę, za ludzi, którzy mnie otaczają, za każdą chwilę, która mnie tu doprowadziła. Dziękuję za to, że mogę być sobą. Bo w końcu, czy nie o to właśnie chodzi w życiu? O znalezienie tej chwili, w której czujesz, że wszystko jest dokładnie takie, jakie powinno być?