Zła nowina
Byłem sam w apartamencie, w tym samym miejscu, które kiedyś wydawało się centrum mojego świata. Wielkie okna wpuszczały do wnętrza bladą poświatę zimowego popołudnia. Siedząc na skórzanej kanapie z gitarą na kolanach, brzdąkałem bez ładu i składu. Dźwięki wydobywane z instrumentu mieszały się z szumem ulicy poniżej.
Czułem się dziwnie pusty. Nie było we mnie ani radości, ani smutku – tylko dziwne zawieszenie, jakbym unosił się w przestrzeni między jednym oddechem a drugim. Myślałem o niczym i o wszystkim naraz. Riff, który przychodził mi do głowy, był na wpół gotowy, ale brakowało mu puenty. Może podobnie było ze mną?
Telefon zadzwonił nagle, wyrywając mnie z transu. Sięgnąłem po niego niemal mechanicznie.
– Halo? – odezwałem się, chociaż wcale nie miałem ochoty rozmawiać.
– Patryk? To ja, Michał.
Głos mojego przyjaciela od razu zdradził, że coś jest nie tak. Był niski, ochrypły, jakby ledwo co przebił się przez złość, strach i zmęczenie.
– Co się stało? – zapytałem, prostując się.
Przez chwilę słyszałem tylko jego oddech. Wreszcie powiedział:
– Damian... Damian wpadł pod pociąg.
Serce zamarło mi w piersi. Słowa Michała brzmiały jak echo, powracające z każdym biciem serca coraz wyraźniej. Przez chwilę nie byłem w stanie odpowiedzieć, a kiedy już otworzyłem usta, głos odmówił mi posłuszeństwa.
– Jak? – wydusiłem wreszcie.
– Nie wiem. Może po prostu nie patrzył. Może... – przerwał, jakby sam nie chciał dokończyć tej myśli. – Nie jestem pewien, ale policja sugeruje, że mogło to być celowe.
Odłożyłem gitarę i wstałem, czując, jak fala gorąca uderza mi do głowy. Chodziłem po pokoju, starając się zrozumieć, co właśnie usłyszałem. Damian? Ten Damian, który zawsze śmiał się najgłośniej, opowiadał najśmieszniejsze historie i wydawał się niezniszczalny? Nie mieściło mi się to w głowie.
Po zakończeniu rozmowy usiadłem z powrotem na kanapie, ale teraz cisza w mieszkaniu wydawała się wręcz ogłuszająca. Przez głowę przeleciała mi lawina myśli. Dlaczego? Jak to się stało? Dlaczego on?
Zacząłem zastanawiać się nad tym, dlaczego niektórzy ludzie decydują się odebrać sobie życie. Czy to dlatego, że czują, że życie nie ma nic więcej do zaoferowania? Że już nie ma nadziei na zmianę? Przecież życie to nie tylko ciemność i rozpacz. Nawet w najczarniejszych chwilach musi istnieć jakaś iskra. Przynajmniej ja tak zawsze uważałem.
Często sam odczuwałem melancholię. Były dni, kiedy wszystko wydawało się bez sensu, kiedy presja życia w centrum uwagi, w otoczeniu ludzi, którzy oczekiwali ode mnie wiecznego uśmiechu, stawała się niemal nie do zniesienia. Ale mimo to nie byłem w stanie wyobrazić sobie, że mogłoby mnie tu nie być. Nawet w chwilach zwątpienia życie miało w sobie coś, co przytrzymywało mnie na tej ziemi. Może była to muzyka? Może myśl, że każdy dzień może przynieść coś nowego? Nie wiem.
Damian zawsze wydawał się kimś, kto znał odpowiedzi na wszystkie pytania. Był naszym kompasem, w zespole i poza nim. Jak to możliwe, że to właśnie on wpadł pod pociąg? Czy może zbyt wiele od siebie wymagał? Czy presja bycia tym, kto zawsze wszystko wie, go zniszczyła?
Zamknąłem oczy i przypomniałem sobie jego twarz, jego głos. I nagle zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiem, co się w nim kryło. Może był mistrzem w ukrywaniu tego, co czuł naprawdę. Może nikt z nas go nie znał tak dobrze, jak nam się wydawało.
Tego popołudnia nie dotknąłem już gitary. Siedziałem w ciszy, wsłuchując się w swoje myśli, własne pytania, na które nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Tylko jedno wiedziałem na pewno – życie jest warte życia, nawet gdy wydaje się, że jest inaczej. Przetrwanie burzy może przynieść słońce. Damian już tego nie zobaczy. Ale może my jeszcze mamy czas, by się tego nauczyć.