Sprzeczka
Czasami, gdy życie zwalnia, a codzienność przestaje przypominać jeden wielki koncert, odnajduję w tym apartamencie ciszę, która pozwala mi naprawdę być. Dziś była właśnie taka sobota. Siedziałem w naszym salonie, w ulubionym fotelu przy panoramicznym oknie, z książką w dłoni. Zza szyby widać było zimowe ulice Chicago. Ludzie w pośpiechu mijali się na chodnikach, jakby ich życie zależało od każdej minuty. Tymczasem ja pozwalałem sobie na coś zupełnie przeciwnego – na leniwość, na zagłębianie się w słowa, które odrywały mnie od rzeczywistości.
Anna siedziała na kanapie, z nogami podwiniętymi pod siebie, pochylona nad pamiętnikiem. Byłem świadkiem tego widoku niezliczoną ilość razy, a mimo to nigdy mi się nie znudził. Jej ciemnobrązowe włosy, splecione w luźny warkocz, opadały na ramię. Miała na sobie sweter w kolorze cynamonu, który podkreślał jej ciepłą cerę. Wargi lekko drżały, jakby w ciszy wypowiadały każde słowo, które zapisywała na kartkach. Miała w sobie tę determinację, ten spokój, który zawsze mnie fascynował.
Od czasu do czasu unosiłem wzrok znad książki, by na nią spojrzeć. Wtedy przypominałem sobie, jak bardzo się od siebie różnimy. Ja jestem chaosem, krzykiem, światłem reflektorów. Anna to harmonia, cicha melodia, szept. Może dlatego tak dobrze nam się razem żyje – równoważymy się. Przynajmniej tak mi się zawsze wydawało.
Tym razem jednak coś było inaczej. W pewnym momencie Anna odłożyła pióro i zamknęła pamiętnik. Wzięła głęboki oddech, jakby przygotowywała się do powiedzenia czegoś ważnego. Wyprostowała się i spojrzała na mnie. Jej brązowe oczy były pełne czegoś, czego nie potrafiłem od razu odczytać.
– Patryk, musimy porozmawiać – zaczęła spokojnie, choć w jej głosie pobrzmiewała nuta napięcia.
Odłożyłem książkę na stolik obok i spojrzałem na nią uważnie.
– Słucham cię, skarbie. O co chodzi?
Złożyła dłonie na kolanach i przez chwilę wyglądała, jakby ważyła każde słowo. Wiedziałem, że to nie będzie błaha rozmowa.
– Myślałam ostatnio... o nas. O naszej przyszłości – zaczęła, a ja poczułem lekki ucisk w żołądku. Już wiedziałem, dokąd to zmierza. – Czuję, że jestem gotowa na dziecko. Naprawdę. Chcę być mamą.
Jej słowa zawisły w powietrzu. Poczułem, jak ogarnia mnie mieszanka zaskoczenia i niepokoju. Spojrzałem na nią, szukając w jej twarzy śladów wahania, ale ich nie znalazłem. Była pewna tego, co mówi.
– Anna... – zacisnąłem usta, zanim dokończyłem zdanie. – To poważna decyzja. Czy jesteś pewna, że teraz jest dobry moment?
– A kiedy będzie dobry moment? – zapytała, a jej głos był spokojny, ale w oczach pojawił się cień rozczarowania. – Patryk, mamy wszystko. Jesteśmy stabilni finansowo, kochamy się, mamy czas. Czego jeszcze potrzeba?
Westchnąłem, przeczuwając, że ta rozmowa nie skończy się szybko.
– Anna, rozumiem cię. Naprawdę. Ale... ja nie czuję, że jestem gotowy. Wiesz, jakie jest moje życie. Koncerty, trasy, wywiady. Nie chcę być ojcem, który jest wiecznie nieobecny. Nie chcę też teraz rezygnować z wolności, którą mamy. Czy to takie złe?
Jej twarz stężała. Była wyraźnie zawiedziona.
– To nie chodzi o wolność, Patryk – powiedziała, a jej głos lekko drżał. – Chodzi o nas. O budowanie czegoś większego niż my sami. Zawsze mówiłeś, że rodzina jest dla ciebie ważna.
– I jest! – odparłem z nieco większą emocją, niż zamierzałem. – Ale to nie znaczy, że musimy od razu mieć dziecko. Nie teraz.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, w której można było usłyszeć każdy szmer zza okna. Anna odwróciła wzrok, jakby nie chciała patrzeć na mnie. Czułem, że ta rozmowa nie jest czymś, co łatwo zakończymy. Byłem rozdarty. Kocham Annę. Naprawdę. Ale myśl o dziecku... to było coś, czego jeszcze nie potrafiłem zaakceptować.
– Patryk, czuję, że unikasz odpowiedzialności – powiedziała w końcu. – Nie jesteś już chłopcem. Masz trzydzieści trzy lata. Ile jeszcze czasu chcesz czekać?
Te słowa we mnie ugodziły. Nie dlatego, że były niesprawiedliwe, ale dlatego, że były prawdziwe. Wiedziałem, że Anna ma rację, przynajmniej częściowo. Może rzeczywiście bałem się odpowiedzialności, która przychodzi z byciem rodzicem. Ale czy to oznaczało, że muszę zmieniać swoje życie teraz, gdy wreszcie czułem, że mam nad nim kontrolę?
– Nie chcę tego teraz – powiedziałem z powagą. – Nie jestem gotowy.
Anna pokiwała głową, ale jej oczy były smutne. Wstała z kanapy i podeszła do okna. Przez chwilę patrzyła na ulice, które ja obserwowałem godzinę wcześniej. Cisza była głośniejsza niż cokolwiek innego.
– Wiesz, Patryk – powiedziała w końcu, odwracając się do mnie. – Czasami mam wrażenie, że twoja wolność jest dla ciebie ważniejsza niż my. Może kiedyś to zrozumiesz.
Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Patrzyłem, jak wychodzi z salonu, zostawiając mnie samego z książką, która teraz wydawała się bez znaczenia. Myśli kłębiły się w mojej głowie, ale jedna była szczególnie wyraźna: czy naprawdę muszę wybierać między nią a sobą? I co, jeśli kiedyś będzie już za późno na tę decyzję?
***
Czasem soboty w naszym apartamencie przypominają spokój, którego brakowało mi przez całe życie. To takie dni, kiedy mogę zatonąć w ciszy, siedzieć na skórzanym fotelu, czując ciepło kubka z kawą w rękach, i pozwolić, by słowa z kart książki układały się w obrazy w mojej głowie. Dziś był taki dzień. Anna, moja żona, siedziała na sofie obok mnie. Słyszałem delikatny szelest, gdy przesuwała piórem po papierze swojego pamiętnika.
Jej obecność zawsze mnie uspokajała. Miała w sobie coś, co sprawiało, że chaos mojego świata – koncerty, wywiady, niekończące się podróże – zdawał się na moment znikać. Patrzyłem na litery w mojej książce, ale tak naprawdę czułem ciężar jej milczenia. Coś wisiało w powietrzu.
W końcu usłyszałem, jak odkłada pamiętnik na stolik. Jej ruchy były spokojne, jakby obawiała się zakłócić ten delikatny moment. Podniosłem wzrok i spojrzałem na nią. Jej oczy – ciemne, głębokie, jakby skrywały w sobie cały ocean niewypowiedzianych myśli – spotkały moje.
– Patryk, musimy porozmawiać – powiedziała cicho, ale w jej głosie była nutka determinacji.
Odłożyłem książkę na podłokietnik fotela.
– O czym?
– O nas. O przyszłości.
Czułem, że moje ciało automatycznie spina się w odpowiedzi na te słowa. Wiedziałem, co ma na myśli, zanim jeszcze wypowiedziała kolejne zdanie. Anna od jakiegoś czasu sugerowała, że pragnie czegoś więcej. Rodziny. Dziecka.
– Patryk, myślę, że jestem gotowa, by zostać mamą – powiedziała to z prostotą, ale w jej głosie brzmiało coś więcej. Nadzieja. Pragnienie. Może nawet lęk przed mogącą nadejść odmową.
Westchnąłem. Zawsze wyobrażałem sobie, że w końcu nadejdzie ta rozmowa, ale teraz, gdy się wydarzała, czułem, że nie jestem gotowy. Zamiast odpowiedzieć od razu, patrzyłem na jej twarz – tak znaną, a jednocześnie w tej chwili jakby obcą. Było w niej coś nowego, jakieś nieugięcie.
– Anna, rozumiem, że tego chcesz, ale... – Zaczerpnąłem głęboki oddech. – Nie jestem pewien, czy to dobry moment.
Jej brwi lekko się uniosły, a na twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia.
– Niedobry moment?
– Tak. Mamy teraz tyle na głowie. Moja kariera, koncerty, twoje projekty... – Przerwałem, szukając słów, które nie zranią jej uczuć. – Po prostu myślę, że może powinniśmy jeszcze trochę poczekać. Nacieszmy się sobą, podróżami, wolnością.
Widzę, jak jej twarz się zmienia. Jej usta, przed chwilą lekko rozchylone w oczekiwaniu, teraz zacisnęły się w cienką linię. Jej oczy, zwykle pełne ciepła, nabierają ostrości.
– Wolnością? – Jej głos drgnął. – Patryk, ile jeszcze czasu potrzebujesz? Jestem twoją żoną, jesteśmy razem od lat. Czy to tak wiele prosić o dziecko?
– Anna, to nie tak, że nie chcę. Po prostu... – Znowu nie mogłem znalazł słów. Jak jej wytłumaczyć, że myśl o byciu ojcem mnie przeraża? Że boję się utraty tej wolności, tego życia, które ledwo udało mi się zbudować?
– Po prostu co? – Jej głos stał się głośniejszy, bardziej stanowczy. – Po prostu boisz się dorosnąć? Boisz się odpowiedzialności?
Te słowa mnie uderzyły. Wiedziałem, że ma rację, ale nie mogłem się do tego przyznać. Zamiast tego poczułem, jak we mnie rośnie irytacja.
– Nie chodzi o to, że się boję, Anna. Po prostu uważam, że teraz nie jest dobry czas. Czy to tak trudno zrozumieć?
– Nie, Patryk, nie trudno. Ale może to ty powinieneś zrozumieć, że życie nie zawsze będzie idealne. Nie zawsze będzie łatwe. A ja nie chcę czekać wiecznie.
Zapanowała cisza. Jej słowa wisiały w powietrzu, ciężkie jak burzowe chmury. Patrzyłem na nią, próbując wymyślić, co powiedzieć, ale w głowie miałem pustkę. Z jednej strony wiedziałem, że ma rację. Z drugiej, nie mogłem pozbyć się uczucia, że moje życie wymknie mi się spod kontroli, jeśli zgodzę się na dziecko teraz.
Anna wstała. Jej ruchy były szybkie, niemal gwałtowne.
– Nie wiem, co jeszcze powiedzieć, Patryk. Mam nadzieję, że przemyślisz to wszystko.
Odeszła do sypialni, zostawiając mnie samego w salonie. Przez chwilę słyszałem tylko tykanie zegara na ścianie i dźwięki miasta docierające przez okno. Moje myśli były chaotyczne, rozrzucone jak kartki papieru po burzy.
Pragnąłem jej szczęścia, ale czy mogłem poświęcić swoje własne marzenia i wolność? A może po prostu byłem zbyt samolubny, by to zrobić? Czułem, jak rodzi się we mnie wątpliwość co do tego, kim naprawdę jestem. Czy byłem gotowy na takie zmiany? Czy byłem gotowy, by stać się ojcem?
Sobotnie popołudnie, które zaczęło się tak spokojnie, zmieniło się w chaos emocji. Patrzyłem na książkę leżącą na fotelu, ale nie byłem w stanie wrócić do czytania. Zamiast tego siedziałem, patrząc na drzwi sypialni, i zastanawiałem się, co przyniesie przyszłość.