Problemy emocjonalne
Chicago tonęło w szarości zimowego poranka, a Patryk leżał nieruchomo na swoim ogromnym łóżku w apartamencie na piętnastym piętrze. Surowe wnętrze pokoju wydawało się jeszcze bardziej pustoszeć w świetle bladego słońca, przebijającego się przez ciężkie zasłony. Patryk czuł, jakby własna egzystencja wciągała go w bezdenną otchłań, w której nawet dźwięki miasta były ledwie słyszalne.
Patryk, wokalista zespołu, który zdobył popularność na całym świecie, był uwielbiany przez miliony, ale nie potrafił odnaleźć szczęścia. Zielone oczy, które kiedyś rozświetlały scenę, teraz były matowe i zamglone. Długie blond włosy, dawniej jego znak rozpoznawczy, spadały teraz w nieładzie na ramiona. Prześladowały go myśli, których nie potrafił uciszyć – o niespełnionych oczekiwaniach, pustce sukcesu i izolacji, która narastała wraz ze sławą.
Tego ranka Patryk nie miał siły, by podnieść się z łóżka. Każdy ruch wydawał się herkulesowym wysiłkiem. Telefon leżał obok na stoliku, a w głowie Patryka trwał wewnętrzny dialog. Po godzinie walki sam ze sobą, wziął aparat do ręki i zadzwonił do swojej mamy.
– Mamo? – Jego głos był cichy, mężczyzna mówił niemal szeptem. – Możesz przyjechać? Potrzebuję cię.
Nie musiał prosić dwa razy. Jego matka, zawsze czuła i opiekuńcza, pojawiła się w ciągu godziny. Przyjechała z przedmieścia, z ich rodzinnego domu, który Patryk opuścił lata temu, by gonić marzenia. Kiedy weszła do mieszkania syna, bez słów usiadła na skraju łóżka i chwyciła go za rękę. Jej obecność była jak ciepły koc otulający jego wychłodzoną duszę.
– Umówiłem się na wizytę u psychologa – powiedział w końcu. – Ale nie wiem, czy dam radę tam pójść sam.
– Będę z tobą – odparła bez wahania. – Przejdziemy przez to razem.
W poczekalni gabinetu panował spokój, przerywany jedynie tykaniem zegara. Matka trzymała Patryka za dłoń, a on, mimo wewnętrznego chaosu, poczuł się dziwnie spokojny. Było w tym czymś kołyszącym – jak kołysanka, którą śpiewała mu, gdy był dzieckiem.
Kiedy psycholog zaprosił go do gabinetu, Patryk z trudem wstał. Przez następną godzinę i piętnaście minut otwierał się na tematy, które dotychczas były zbyt bolesne, by o nich mówić. Opowiadał o presji sławy, o tym, jak każdy oczekiwał od niego doskonałości, o samotności, która przyszła, gdy zniknęli starzy przyjaciele. Z jego słów wyłaniał się obraz człowieka zagubionego we własnym świecie, wciąż szukającego drogi do siebie.
Psycholog słuchał, nie oceniał. Jego pytania były delikatne, prowadziły Patryka ku refleksji. Pod koniec sesji mężczyzna poczuł, jakby zdjęto z niego choć część ciężaru. To nie był cudowny lek na wszystko, ale początek drogi.
Kiedy wyszedł z gabinetu, jego matka wstała i objęła go mocno. Nie musieli nic mówić. W tym uścisku była cała miłość i wsparcie, których Patryk potrzebował, by zacząć na nowo.