Omlet
Było kilka minut po godzinie szóstej, kiedy Patryk otworzył oczy. Leżał przez chwilę w ciszy, wsłuchując się w spokojny oddech Anny, która spała u jego boku. Promienie wschodzącego słońca przesączały się przez zasłony, malując subtelne wzory na ścianach sypialni. Patryk, mimo zmęczenia po wczorajszym koncercie, nie potrafił już zasnąć. Jego myśli błądziły między wspomnieniami z ostatniego występu a codziennymi drobiazgami, które z jakiegoś powodu teraz wydawały się niezwykle ważne.
Nie chcąc budzić Anny, delikatnie wyślizgnął się spod kołdry i na palcach wyszedł z sypialni. W drodze do kuchni przetarł oczy, próbując odpędzić resztki snu. To był jeden z tych poranków, kiedy cisza mieszkania sprawiała, że wszystko zdawało się bardziej wyraźne – szum lodówki, cichy trzask podłogi pod jego stopami i odległy gwar miasta budzącego się do życia.
W kuchni stanął przy blacie, rozmyślając, co mógłby zrobić na śniadanie. Ostatnimi czasy rzadko miał okazję przygotować coś w spokoju, bez pośpieszanego spoglądania na zegarek. Dziś chciał, aby było inaczej. Wziął głęboki oddech i sięgnął po jajka. Omlet. Prosty, ale perfekcyjny. Jego ruchy były pewne, niemal mechaniczne – rozbijanie jajek, siekanie szczypiorku, tarcie sera – wszystko robił z precyzją, której mógłby pozazdrościć niejeden kucharz.
Kiedy na patelni zaczęła skwierczeć masło, zapach powoli wypełniał kuchnię. Patryk uśmiechnięty obserwował, jak omlet nabiera kształtu. W tej chwili poczuł się zaskakująco spełniony. Muzyka zawsze była jego życiem, ale w takich drobnych momentach odnajdywał inne rodzaje szczęścia – prostsze, bardziej przyziemne, ale równie głębokie.
Nagle usłyszał ciche kroki. Odwrócił się i zobaczył Annę, która stała w drzwiach, otulona szlafrokiem. Jej włosy były lekko zmierzwione, a w oczach widać było jeszcze odrobinę snu, ale uśmiech, który mu posłała, był jak promień słońca.
– Co tak pięknie pachnie? – zapytała z nutą rozbawienia w głosie, podchodząc do niego.
– Omlet, oczywiście – odparł Patryk, spoglądając na nią z czułością. – Chciałem cię zaskoczyć, ale chyba zapach mnie zdradził.
Anna podeszła bliżej i przytuliła się do niego, obejmując go w pasie.
– Dziękuję. Jesteś najlepszy – wyszeptała, wtulając twarz w jego ramię. Patryk poczuł się jak w domu, w miejscu, gdzie wszystko było na swoim miejscu.
Chwilę później jedli razem śniadanie przy kuchennym stole. Omlet, choć prosty, smakował wyśmienicie. Rozmawiali o planach na dzień, śmiejąc się z drobnostek. Dla Patryka był to jeden z tych poranków, które przypominały mu, że życie nie składa się tylko z wielkich chwil na scenie, ale też z małych, codziennych momentów, które były równie ważne, jeśli nie ważniejsze.