Mroczny Mesjasz I
Mroczny Mesjaszu, jestem tutaj, tak blisko Twojego sumienia. Słyszę krzyk łez, uwięzionych pod powiekami.
Nie umiem narodzić się na nowo, tak, żeby przynieść Ci pokutę i ukojenie. Wiesz, nie boję się światła - oznacza, że tuż obok znajduje się Twój cień. Bardzo pokornie dzielę się z Tobą czasem - wiem, że wkrótce go zabraknie. Zrozumiem dotkliwie strach, który nie unika Twoich nagich dłoni.
Do twarzy Ci w tym sprzedanym uśmiechu.
Nie liczy się niebo, nie warto czekać na łzy. To tylko gwiazdy. To tylko stado rozpędzonych odpowiedzi, które szukają własnych pytań. Mroczny Mesjaszu, podaję Ci serce zamiast ręki. Usiłuję udowodnić, że przyszłość - podła, dwulicowa grafomanka - czeka na nas w tej samej ślepej uliczce.
Pragnę zrozumieć Cię każdym zmysłem, doświadczyć zagubionego dotyku. Wraz z deszczem, o szyby dzwonią Twoje łzy. Oddech szuka zagłębienia pod obojczykiem. Nieutulone spojrzenie wwierca się aż do szpiku kości. Mroczny Mesjaszu, naucz mnie żyć tak, jakby nikt nie patrzył. Pozwól, żebym zakochała się w Twoim sennym koszmarze.
Śpij spokojnie... Śnij o wszystkich gwiazdach, którym nadałam imiona.
Mroczny Mesjaszu, osierocony samotniku! Ukrywam się w cieniu Twojego pożądania. Chowam przed życiodajną ciszą, która zalęgła się po lewej stronie mostka. Chcę, naprawdę potrzebuję Twoich słów, poczętych na złość myślom. Tak boleśnie tęsknię za tym, co jeszcze będzie. Chyba postradałam zmysły - wybieram Twoje dobro.
Mroczny Mesjaszu, odkryj mnie po drugiej stronie światłocienia. Naucz kochać, naucz przebywania w samotności. Śnię wbrew ludzkości, pomimo martwoty, pomimo utraty człowieczeństwa.
Mroczny Mesjaszu, zgubiłam drogę powrotną. Utraciłam senność, która nie przyznawała się do samotności. Dziś jestem zaledwie strzępkiem czasu, co wciąż czeka na zrozumienie. Nie mogę Cię odnaleźć, choć znam na pamięć rytm Twojego sczerniałego serca.
Mroczny Mesjaszu, pozostaw mi na pamiątkę brakujący element teraźniejszości.
Usiłowałam zasnąć tak, aby nikt o tym nie słyszał. Czekałam na zbawienie, podłą rekompensatę. Przebłyski nadziei zdobią Twoje spojrzenie. Kocham się w marzeniach...
Wiesz, od pewnego czasu każdy poranek odmienia się przez Twoje imię. Od wielu dekad moje serce szuka schronienia w cieniu. Nie rozumiem języka tutejszych ludzi - mówią tak boleśnie nie po ludzku, wbrew wolnej woli, mimo wolności...
Czy to, co słyszę w Twoich łzach, jest dopełnieniem wody i światła? Czy to, o co tak prosiłam, zjawia się o odpowiednim czasie? Kojarzysz mi się z bezkresem, Mroczny Mesjaszu. Rozpływam się w Twoich słowach, myśli odwracają taktownie twarze. Blisko mi do Twojej tęsknoty - słyszę jej spazmatyczne wołanie. Czy obiecasz mi pustkę w zamian za jedno lustrzane odbicie?
Mroczny Mesjaszu, pomagam Ci nieść to krnąbrne, lodowate niebo. Staram się uśmierzyć lęk, Twój brak pokory. Słyszę, jak melancholia dzwoni w żyłach. Czuję, jak ciało drży, niczym potrącona struna. Nie mogę kochać tak, aby mi zazdroszczono.
Dziękuję Ci za znamiona na moich skroniach. Jestem wdzięczna za spokój, który spoczywa na Twojej nagiej piersi. Czy to, o czym potulnie śnię, objawi mi się niby wielowiekowa katedra, niby przestarzałe słońce?
Mroczny Mesjaszu... Odszukałam w Tobie dalszy ciąg mojej autobiografii. Wiem, że niewiele mi pozostało. Dziś jednak będzie inaczej - zasnę, wtulona w Twój uśmiech, w szkarłatne łzy. Pozostań wierny mojemu bólowi.