List do samego siebie
Siedzę przy biurku w półmroku, jedynym źródłem światła jest mała lampka o ciepłym, miodowym blasku. Zegar na ścianie wybija północ, a ja po raz kolejny nie mogę spać. Powietrze w pokoju jest ciężkie, nasycone zapachem starych książek i papierosów, choć ostatnią paczkę rzuciłem kilka tygodni temu. Wokół mnie cisza, ale w mojej głowie panuje chaos. W takich chwilach najgorsze jest to, że nie mam dokąd uciec. Gdybym tylko mógł zamknąć oczy i przestać myśleć, choć na chwilę... Ale to niemożliwe.
Wziąłem kartkę papieru i pióro. Pisanie zawsze pomagało mi porządkować myśli, choć ostatnio mam wrażenie, że to tylko chwilowe złudzenie. Moje słowa coraz częściej przypominają krzyk na pustyni – nikt ich nie słyszy, nikt na nie nie odpowiada, nawet ja sam. Ale dzisiaj spróbuję czegoś innego. Napiszę list. Do siebie.
Drogi Patryku,
Cóż za ironia, że to ja jestem autorem tego listu, a zarazem jego adresatem. Siedzę tutaj, w swoim mieszkaniu w Chicago, w środku nocy, i próbuję znaleźć w sobie choć jedną pogodną myśl. Jedną iskierkę światła, która mogłaby rozproszyć ten wszechogarniający mrok. Ale im dłużej szukam, tym bardziej czuję, jakbym grzebał w popiołach. Czy to już wszystko? Czy tak wygląda koniec?
Od kilku miesięcy wydaje mi się, że stoję na skraju przepaści. W mojej głowie tłoczą się pytania, na które nie znam odpowiedzi. Dlaczego nic mnie już nie cieszy? Dlaczego każda melodia, którą tworzę, brzmi jak pożegnanie? Wydaje mi się, że życie toczy się obok mnie, jak film, w którym nie chcę brać udziału. A przecież kiedyś byłem inny, prawda? Czy pamiętasz tamte dni, kiedy każda piosenka była dla ciebie jak podróż w nieznane? Kiedy staliśmy na scenie, a tysiące głosów śpiewało z nami? Gdzie się podziała ta iskra?
Przyznaję – jestem samotny. Tak przeraźliwie samotny, że czasem mam wrażenie, iż moje własne myśli to jedyni towarzysze, jakich mam. Czasem zastanawiam się, czy to ja odsunąłem się od ludzi, czy to oni odeszli ode mnie. Może jedno i drugie? Pamiętasz, jak obiecywałeś sobie, że nigdy nie staniesz się jedną z tych zgorzkniałych, odizolowanych dusz? A teraz? Czy jesteś kimś innym?
Moje oczy palą od łez, ale nawet płacz wydaje się pusty. Brakuje mi słów. Zawsze byłem dobry w ukrywaniu swoich uczuć za metaforami, za tekstami piosenek, które miały brzmieć jak poezja, ale były tylko kolejnym sposobem na ucieczkę. Teraz jednak nie mogę uciec. Wszystko we mnie jest nagie, obnażone. Melancholia zżera mnie od środka, a ja nawet nie mam siły, żeby z nią walczyć.
Patryku, co się z tobą dzieje? Kiedy ostatni raz czułeś coś prawdziwego? Może wtedy, kiedy siedziałeś na brzegu jeziora w parku Montrose i patrzyłeś, jak słońce zachodzi nad wodą? A może to było jeszcze wcześniej, zanim twoje życie zamieniło się w jeden wielki występ, jeden wielki teatr? Czy pamiętasz, jak to jest żyć naprawdę, a nie tylko istnieć?
Szukam nadziei. Szukam wiary. Ale gdzie ich szukać, kiedy każde miejsce wydaje się puste, a każdy dźwięk brzmi jak echo moich własnych myśli? Może nadzieja jest czymś, co musimy stworzyć sami, kawałek po kawałku, jak puzzle. Ale ja nawet nie wiem, gdzie zacząć szukać tych kawałków. Czy są we mnie? Czy może powinienem szukać ich w innych ludziach?
Nie mam przyjaciół. A może mam, ale żaden z nich nie zna mnie naprawdę. Zawsze trzymałem ludzi na dystans, jakby to była moja tarcza. Tarcza, która miała mnie chronić przed bólem, a zamiast tego zamknęła mnie w klatce. Samotność drąży moje serce jak kropla, która uderza w kamień, powoli, nieubłaganie. I chociaż wiem, że mógłbym wyjść z tej klatki, gdybym tylko chciał, coś mnie powstrzymuje. Strach? Duma? Może jedno i drugie.
Pisząc ten list, próbuję znaleźć w sobie odpowiedzi. Ale jedyne, co znajduję, to jeszcze więcej pytań. Czy to jest normalne? Czy każdy człowiek czuje się tak w pewnym momencie swojego życia? Czy może to ja jestem wyjątkowo popsuty?
Nie wiem, czy kiedykolwiek przeczytam ten list ponownie. Może jutro zgnieciemy go razem i wrzucimy do kosza. A może to będzie początek czegoś nowego. Nie mam pojęcia. Ale jedno wiem na pewno: muszę znaleźć sposób, żeby znowu zacząć czuć. Znowu zacząć żyć. Bo jeśli nie... to co pozostaje?
Z wyrazami czegoś, co kiedyś było miłością,
Patryk