List do samego siebie II
Leżę na łóżku, wpatrzony w sufit, który zdaje się być nieskończoną, białą pustką. Lubię myśleć, że może tam właśnie znajduje się coś więcej, jakieś odpowiedzi na pytania, które ciągle mnie dręczą. Ale dziś sufit nie odpowiada. Jest cichy, obojętny, tak jak wszystko ostatnio. Czuję, jak melancholia wkrada się do mojego serca, zagnieżdżając się tam na dobre. Próbuję odnaleźć jedną jasną myśl, coś, co rozproszy tę mgłę, ale każda próba kończy się fiaskiem. Moje myśli krążą jak bumerang, wracając zawsze do tego samego punktu – pustki.
To dziwne, bo przecież mam wszystko, o czym marzyłem. Moje życie toczy się w rytmie wyprzedanych koncertów, wywiadów i blasku reflektorów. Jestem frontmanem zespołu, którego muzyka łączy ludzi na całym świecie. Patrzę na tłumy, które śpiewają moje teksty, widzę ich emocje, łzy, uśmiechy. A jednak, kiedy światła gasną, zostaję sam – tylko ja i moja cisza.
Jutro czeka mnie wizyta u psychologa. To mój pierwszy raz. Nie wiem, czego się spodziewać, a myśl o tym, że mam przed kimś obcym otworzyć drzwi do mojej duszy, budzi we mnie irracjonalny lęk. Nie wiem, czy potrafię nazwać to, co czuję. A może bardziej – czego nie czuję. Bo właśnie to wydaje się najtrudniejsze. Jak wyjaśnić komuś, że człowiek, który ma wszystko, czuje się pusty?
Nie mogę już leżeć. Wstaję, przeciągając się leniwie. Moje długie włosy spływają mi na ramiona. W lustrze dostrzegam swoje odbicie. Zielone oczy, które niegdyś płonęły pasją, teraz wyglądają na zmęczone, jakby straciły swój blask. Siadam przy biurku, otwieram zeszyt, który leży tam od miesięcy, nietknięty. Sięgam po długopis i zaczynam pisać. List do samego siebie.
Drogi Patryku,
Co się z tobą dzieje? Pamiętasz jeszcze, kim byłeś, zanim zaczęło się to wszystko? Chłopakiem z marzeniami, który śpiewał w garażu, bo wierzył, że muzyka ma moc. Wierzyłeś, że każde słowo, każda nuta mogą zmienić coś w świecie, w ludziach, w tobie samym. Gdzie to wszystko się podziało?
Czujesz, że się zgubiłeś, prawda? Ale może to nie jest zgubienie. Może to przystanek. Może potrzebujesz tej ciszy, tej pustki, żeby zrozumieć, dokąd chcesz iść dalej. Tylko że to przeraża. Bo co, jeśli nie znajdziesz odpowiedzi?
Pamiętasz, jak pisałeś swoją pierwszą piosenkę? To było o deszczu. Byłeś wtedy wściekły na świat, na ludzi, na siebie. A jednak w tej złości była jakaś iskra życia, coś, co pchało cię naprzód. Gdzie to jest teraz? Czy to możliwe, że zniknęło? Czy może po prostu schowało się gdzieś głęboko w tobie, czekając, aż je odnajdziesz?
Wiesz, Patryku, jutro masz szansę. Szansę powiedzieć na głos wszystko to, co ciąży ci na sercu. Może nie będzie łatwo. Może poczujesz się obnażony, bezbronny. Ale może właśnie tego potrzebujesz. Nie bój się tej wizyty. Nie bój się siebie. Masz prawo czuć się zagubiony. Masz prawo szukać pomocy. Nie jesteś sam...
Patrzę na zapisane kartki. Moje myśli, moje słowa, mój chaos – wszystko to rozlane na papierze. W dziwny sposób czuję ulgę. Może to właśnie jest początek. Może pierwszy krok nie polega na znalezieniu odpowiedzi, ale na zadaniu pytań.
Zamykam zeszyt, odkładam długopis. Wracam na łóżko. Sufit wciąż jest taki sam, ale ja już nie jestem. W mojej głowie pojawia się pierwsza pogodna myśl: może jutro będzie łatwiej. Może jeszcze znajdę tę iskrę. Może nie wszystko jest stracone.