List do Mamy
Droga Mamo,
Piszę ten list, choć wiem, że widzieliśmy się zaledwie wczoraj przy kawie. Twoje słowa wciąż brzmią w mojej głowie, ale mam wrażenie, że potrzebuję jeszcze więcej przestrzeni, by ułożyć sobie wszystko, co dzieje się we mnie. Może pisanie pomoże mi lepiej zrozumieć samego siebie?
Ostatnio, gdy biorę do ręki gitarę, czuję, jakby była to obca rzecz, nie część mnie. Pamiętasz, jak mówiłem, że muzyka jest dla mnie jak powietrze? Teraz duszę się, choć powietrze jest wszędzie. Moje palce ślizgają się po strunach bez celu, a każdy dźwięk zdaje się bez znaczenia. Mam wrażenie, że już nic nowego nie powstanie. Że to, co miałem w sobie najpiękniejszego, już wybrzmiało i zniknęło w eterze. Czy to normalne? Czy każdy artysta musi przejść przez taki moment, kiedy patrzy na swoją pasję i widzi w niej pustkę?
Fani piszą do mnie codziennie. Ich wiadomości są pełne miłości i wsparcia, ale także oczekiwań. Chcą nowych piosenek, nowej energii, nowej historii, którą będą mogli żyć przez kilka minut każdego dnia. A ja? Ja czuję, jakby moja historia się skończyła. Jakby nikt nie chciał usłyszeć ciszy, która teraz we mnie mieszka. To przytłaczające uczucie. Jakbym musiał być kimś więcej niż człowiekiem. Jakbym miał obowiązek być nieskończoną inspiracją. Ale, mamo, co jeśli już nie potrafię?
Twoja sugestia, żebym odetchnął, nie daje mi spokoju. Mówiłaś, że każdy potrzebuje przerwy, żeby zrozumieć, co naprawdę czuje. Że cisza może być początkiem czegoś nowego. Ale boję się tej ciszy, boję się, że jeśli na nią pozwolę, już nigdy nie odnajdę swojej drogi. Czy artysta bez muzyki w sercu może jeszcze być artystą? Czy ja w ogóle jeszcze jestem sobą?
Pamiętam, jak kiedyś mówiłaś mi, że moje zielone oczy zawsze wydają się patrzeć gdzieś dalej, poza to, co widzialne. Może dlatego tak kocham scenę – tam rzeczywistość przestaje istnieć, a ja mogę być kimś innym, gdzie indziej. Ale teraz scena wydaje się pusta, a światło reflektorów zbyt ostre. Marzę o tym, żeby schować się przed wszystkimi, uciec na chwilę do miejsca, gdzie nikt nie będzie mnie szukał.
Wiem, że masz rację. Że odpoczynek jest ważny. Ale mamo, jak odpocząć od siebie samego? Jak zostawić za sobą tę część mnie, która krzyczy, że muszę, że powinienem? Może powinnaś mi powiedzieć, jak Ty radziłaś sobie w chwilach, kiedy życie wydawało się zbyt ciężkie? Jak znajdowałaś siłę, żeby znów wierzyć w lepsze jutro?
Pisząc to wszystko, czuję, jak łzy zbierają się w kącikach oczu. Nie wiem, czy to smutek, czy ulga, że mogę się z Tobą podzielić tym, co mnie dręczy. Wiem jednak jedno – dziękuję Ci, że jesteś. Twoja wiara we mnie daje mi nadzieję, choć sam nie potrafię w siebie uwierzyć. Może naprawdę potrzebuję tej przerwy, może muszę znaleźć nowe spojrzenie na to, kim jestem i co robię. Ale potrzebuję czasu, żeby to zrozumieć.
Dziękuję Ci, mamo, że zawsze masz dla mnie czas. Że zawsze słuchasz, nawet kiedy moje myśli są tak zagmatwane, że trudno je wypowiedzieć. Jesteś moją przystanią, kiedy burza w mojej duszy zdaje się nie mieć końca.
Z miłością i wdzięcznością,
Patryk