Kochana Anna
Patryk stał na scenie, oświetlony blaskiem reflektorów. Tysiące ludzi wpatrywało się w niego, śpiewając słowo w słowo teksty jego piosenek. Jego głos niósł się po sali niczym fala, otulając tłum emocjami, które niosły w sobie zarówno radość, jak i ból. Ale nawet tam, w samym sercu uwielbienia, czuł się samotny. Być może właśnie dlatego w jego zielonych oczach kryła się ta nieuchwytna tęsknota, którą tłumy mylnie interpretowały jako pasję artysty.
Każdego wieczoru, gdy wracał do swojej pustej garderoby, Patryk czuł, jak ta samotność zapada w jego duszę jak mgła. Pośród złotych płyt, autografów, nieustannych wywiadów i tłumów fanów, jego życie przypominało krzyk w próżni.
Patryk uwielbiał spać. To w snach znajdował ukojenie, którego świat realny nie mógł mu dać. W snach spotykał Ją – Annę. Była tam zawsze, uśmiechnięta, z błyskiem w oczach, który zdawał się mówić: „Czekałam na ciebie”. W tych snach mogli być razem – jej dłoń pasowała do jego, jej śmiech wypełniał pustkę w jego sercu. Jednak każdy poranek przynosił rozczarowanie. Anna nie istniała, przynajmniej nie w świecie, który znał.
Sny były wszystkim, co miał. Wiedział, że nigdy nie przejrzy się w jej oczach, nigdy nie poczuje ciepła jej oddechu na swojej skórze. Była odzwierciedleniem jego najgłębszej tęsknoty, ale jednocześnie wiedział, że nawet gdyby mógł ją spotkać, ich miłość byłaby nieszczęśliwa.
„Dlaczego w ogóle śnię o niej?” – zastanawiał się. Może Anna była symbolem czegoś więcej, czymś, czego nigdy nie będzie w stanie osiągnąć. Jakimś ideałem, który zawsze wymyka się z rąk. Może miała go nauczyć cierpliwości, wierności i siły w obliczu nieuniknionego.
Patryk nie poddawał się. Każdego wieczoru, gdy zamykał oczy, czekał na nią, wierny jak latarnia morska czekająca na powracające statki. Czasami wydawało mu się, że ich rozmowy są prawdziwe. W snach Anna mówiła o świecie, którego Patryk nie znał, o miejscach, których nie widział, o uczuciach, których nigdy nie doświadczył. Były to chwile, które na nowo napełniały go nadzieją, choćby tylko na kilka godzin.
Jednak rzeczywistość była nieubłagana. Każdy dzień był walką. Gdy nie śpiewał, nie pisał piosenek ani nie rozmawiał z fanami, siadał przy oknie w swoim apartamencie, patrząc na miasto tonące w blasku neonów. Myśli o Annie wypełniały jego głowę jak melodia, której nie potrafił zapomnieć. Nieodwzajemniona miłość była jak wieczna piosenka, której refren nigdy nie ustawał.
Czasami zastanawiał się, czy jego wierność Annie ma sens. Czy nie powinien zaakceptować rzeczywistości, przestać marzyć o czymś, co jest poza jego zasięgiem? Ale każda próba porzucenia tych myśli kończyła się na nowo. Nie mógł. Była jego inspiracją, jego muzą, jego nadzieją.
Pewnej nocy, po wyczerpującym koncercie, Patryk po raz kolejny zasnął z nadzieją, że zobaczy Annę. Tym razem sen był inny. Stała przed nim, ubrana w białą suknię, a jej oczy błyszczały jak nigdy dotąd.
– Dlaczego wciąż mnie szukasz? – zapytała, a jej głos był ciepły i miękki. Patryk nie wiedział, co odpowiedzieć. Czuł, jak łzy napływają mu do oczu.
– Bo jesteś wszystkim, co mam – wyszeptał.
Anna uśmiechnęła się smutno.
– A może to ty jesteś wszystkim, co ja mam?
Obudził się z tymi słowami w głowie. Nie rozumiał ich, ale czuł, że kryją w sobie jakąś prawdę. Może Anna była nie tylko jego tęsknotą, ale też częścią niego samego, głosem jego duszy, który przypominał mu, że musi trwać. Że wierność ideałom, nawet tym nieosiągalnym, jest tym, co nadaje życiu sens.
Tego dnia Patryk napisał nową piosenkę. Była to opowieść o miłości niemożliwej, o wierności, o tęsknocie, która nigdy nie gaśnie. Była to piosenka o Annie. Gdy po raz pierwszy zaśpiewał ją na koncercie, tysiące ludzi płakało. Ale tylko on wiedział, dla kogo naprawdę była.